wtorek, 2 sierpnia 2016
ZMIANA POSTANOWIEŃ!
Witam wszystkich.. Planowałam pisanie nowego opowiadania na dziś lub jutro, ale zapomniałam, ze na 6 dni jadę w Bieszczady, i prawdopodobnie nie będzie tam internetu.. A jak będzie, to na chwilę wejdę na laptopa, żeby napisać jakiś mały pościk. Za opowiadanie będę się brać około 9-11 sierpnia. Więc przepraszam, ze będziecie musieli tak długo czekać, ale nie będę miała czasu.. Pozdro!
Pierwsza teoria: Zira i jej brat Jasiri mogą być prawnukami Mbayi i Mosi!
Spójrzcie na Mbayę, Mosi, Nzuri i ich dzieci. Wychodzi na to, że Mbaya i Mosi urodzili Xolo. Mosi i Nzuri urodzili Thando i Mohatu, pradziada Simby. Więc można powiedzieć, że Xolo, Thando i Mohatu są rodzeństwem. Dobra, na razie zostawmy Mohatu. Skupmy się na Xolo i Thandzie. Urodzili oni Shakę, Ojca Ziry! Shaka złączył się z Hasarą, która wcześniej złączyła się też z Angu, którego urodziła Ubuhle i Falsafa, którzy urodzili też Uru! Uru złączyła się z Ahadim, który jest synem Mohatu.. Zatoczyliśmy wielkie koło.. No dobra, wracając do Hasary i Shaki.. Urodzili oni Jasiri i ZIRĘ! Jasiri złączył się z Sarafiną, która jest matką Nali.. A Zira ze Skazą, a potem z Chumvim.. Skaza jest bratem Mufasy, syna Ahadi i Uru. Niezłe zamieszanie prawda? Jeżeli czegoś nie zrozumieliście, to przepraszam, i piszcie w komentarzach. Ja objaśnię.
Wyprawa Mheetu #2
-Bo, ja.. Jestem w ciąży.. Najwyraźniej z tobą, bo z kim innym? - Wyznała Tama.
- W CIĄŻY?!! TO CUDOWNIEEEE!! Zawsze chciałem być ojcem! - Krzyknął Mheetu i podskoczył.
-Ja w sumie też się cieszę.. Ciekawe ile się urodzi.. - Powiedziała Tama.
-Może 2 albo 3.. O! A może 5?! - Wykrzyknął Mheet.
-Haha, wątpie Mheet. Może pójdziemy spać wcześniej? - Zaproponowała Tama.
-Ja muszę spać u siebie... Ej, a mam mówić o twojej ciąży rodzicom? - Zapytał Mheetu.
-Zależy jaki mają charakter.. Możesz powiedzieć. - Powiedziała Tama.
-To powiem. Raczej nas nie uduszą.. To dobranoc Tamuś - Powiedział Mheetu.
Dobranoc. - Odpowiedziała Tama, po czym oboje poszli do swoich domów.
Od tamtego czasu Mheetu i Tama spotykali się prawie codziennie. Kilka miesięcy później Tama i Mheetu postanowili wziąć ślub. Na lwiej skale Mufasa z Sarabi wygłosili przemowę, a Rafiki pobłogosławił parę. Para się pocałowała i razem poszli do środka lwiej skały. Oboje pogadali trochę ze stadem, i poszli spać. Następnego dnia, ciężarna Tama wstała wcześniej niż reszta stada, i postanowiła pójść do najbliższego wodopoju.
Skądś usłyszała potężny ryk. Pomyślała, że to Mufasa wstał i wykonuje poranny rytuał. Więc się tym nie przejęła. Lecz gdy zobaczyła pędzącego na nią Malkę z Sabinią zaczęła biec ile sił w nogach. Malka zaczął ją gryźć i szarpać. Sabini zaczęła bić ją łapą. Malka ugryzł Tamę w szyję, zabolało ją to, więc ryknęła na całą lwią ziemię.
Mheetu się zerwał i od razu wybiegł na lwią skałę. Zauważył Tamę z dwoma lwami gryzącymi
ją właściwie wszędzie. Pobiegł bardzo szybko do Tamy, by ją chronić. Malka zauważył Mheetu, więc zajął się nim. Sabini nadal trącała łapą półprzytomną Tamę. Mheetu nagle to zobaczył, więc kopnął Malkę i się uwolnił.
ją właściwie wszędzie. Pobiegł bardzo szybko do Tamy, by ją chronić. Malka zauważył Mheetu, więc zajął się nim. Sabini nadal trącała łapą półprzytomną Tamę. Mheetu nagle to zobaczył, więc kopnął Malkę i się uwolnił.
Jako, że Tama przez uderzenia Malki była pół przytomna, Mheetu wziął ją na plecy i pobiegł do lwiej skały. Malka i Sabini ich gonili przez całą drogę. Wkrótce Mheet i Tama dotarli na miejsce.
-A co to się stało?! - Zapytał Mufasa.
-Nie ma czasu na tłumaczenia! Pomóżcie Tamie! Jest w ciąży, a Malka z Sabini ją ranili! - Wrzeszczał Mheetu. Usłyszała To Sarafina i Sifa, rodzice Mheetu. Byli tak szczęśliwi, że Tama jest w ciąży, aż podskoczyli.
Malka i Sabini już mieli wejść do lwiej skały, gdy na drodze do niej stanął im Mufasa.
-Panie.. To nagła sytuacja.. Chcemy odwiedzić Tamę. - Mówił Malka.
-Tak, jasne.. Mheetu mówił, że pobiłeś Tamę. Ona jest w ciąży. To mogło zagrażać jej dziecku. - Mówił potężnym głosem Mufasa.
-To jakieś brednie! - Mówiła Sabini broniąc Malkę.
-Wynoście się. - Rzekł Mufasa.
Lwy ze spuszczonymi łbami poszły na dół, pod lwią skałę.
Potężny Mufasa z Sarabi weszli na lwią skałe, a wokół skały i Malki z Sabini zebrały się zwierzęta.
-Myślałem, że jesteście jednymi z nas. Teraz wydam wyrok. WYGNANIE! - Wrzasnął Mufasa.
Lwy biegły ile sił w nogach, ale niektóre zwierzaki nadal je goniły. Ptaki nad nimi latały, i dziobały Malkę oraz Sabini. Bawół nadział ich na swoje rogi i wywalił w powietrze. Lwy wylądowały bardzo daleko, poranione i posiniaczone.
Mheetu na lwiej skale zaczął lizać Tamę. Wkrótce się ocknęła, i poczuła skurcze.
-Mufasa, MUFASA! TAMA RODZI! - Krzyczał Mheetu.
-Szybko! Do baobabu Rafikiego! - Rozkazał mufasa Tamie, Mheetu i rodzicom Mheetu.
Tama dyszała mocno, i w końcu na świat przyszło piękne lwiątko. Gdy Mheetu je zobaczył, zaczął płakać ze szczęścia. Potem wyszły dwa kolejne lwiątka. To byli dwaj chłopcy i jedna dziewczyna.
-Jak je nazwiemy? To 2 samce i jedna samica. - Spytała Mheetu Tama.
-Mi się podoba Kwetu, Aisha i Heri. Co ty na to? - Spytał Mheetu.
-Mi pasuje. Piękne imiona. - Rzekła Tama, i przytuliła lwiątka.
Aisha była bardzo podobna do Tamy, była cała kremowa i małą grzywkę na głowie. Miała ciemno zielone oczy. Kwetu miał mocno brązową małą grzywkę. Miał brązowe oczy. A Heri był bardzo podobny do Kwetu. Miał tylko wąsy i mniejszą grzywkę. taki sam kolor oczu.
Gdy Tama, dzieci, Mheetu i reszta rodziny doszła do domu, od razu poszli spać. Malka i Sabini żyli pokłóceni na złej ziemi bez jedzenia i małą ilością wody, jednak wkrótce się pogodzili i urodzili dwa lwiątka, Mirzę i Salmę.
KONIEC! POZDROWIENIA! NASTĘPNE OPOWIADANIE BĘDZIE O MBAYI, MOSI, NZURI I ICH DZIECIACH. PLANUJĘ TO NA OKOŁO 2-4 SIERPNIA. CZEKAJCIE!
poniedziałek, 1 sierpnia 2016
Pierwsze opowiadanie: Wyprawa Mheetu #1
Mheetu był dorosłym lwem. Potanowił wybrać się na spacer po lwiej ziemi. Tak sobie chodził i chodził, aż nagle, zagapił się na kamienie w kształcie serca, i wpadł na pewną lwicę.
-Wrr.. Ty po co tutaj przyszedłeś, co?! Grrr.. - Zjeżyła się lwiczka.
-Ja.. ja przez przypadek na ciebie wpadłem.. Przepraszam.. - Powiedział przestraszony Mheetu.
-Następnym razem uważaj jak idziesz.. A propo, jak masz na imię? - Zapytała lwica.
-Jestem Mheetu! - Powiedział pewny siebie lew.
-Miło mi, fajne imię. Ja jestem Tama. - Rzekła lwica.
-Dzięki, twoje imię też jest fajne. Może pójdziemy nad tą rzekę? - Zaproponował Mheetu.
-Jasne, czemu nie. - Odpowiedziała Tama.
Już mieli wyruszać, ale nagle usłyszeli jakiś ryk.
-A gdzie to się panna wybiera, co? - Podbiegł i powiedział mąż Tamy, Malka.
-A cię to NIE OBCHODZI! - Wrzasnęła Tama i walnęła Malkę tak mocno, że ten się przewrócił.
-Ładnie to sobie pogrywasz ze swoim mężem? Niech się tylko moja i twoja matka dowie! - Krzyknął Malka.
-Nie obchodzi mnie to. Ja z Mheetu się lubimy i nic z tym nie zrobisz! - Oburzyła się Tama.
Malka wkurzony ryknął cicho, i ze spuszczoną głową odszedł.
-Kto to był? - Zapytał Mheetu Tamę.
-Nikt ważny.. Chodźmy już. - Powiedziała lwica i wreszcie poszli nad rzekę.
Wracając do Malki, wrócił do swojego domu i walnął się na swoją skałkę tak mocno, aż rozległ się huk. Usłyszała to Sabini, jego druga żona.
-Co się stało, Malka? - Zapytała Malkę Sabini.
-Nic takiego.. Tama mnie zdradza z jakimś Mheetu.. - Wyżalał się lew.
-Słucham?! Nawet nic wiedziałam, ze masz drugą żonę! To i ty mnie zdradzasz?!! Kim ona jest?! Jak wygląda?! A charakter?! - Zaczęła się dopytywać wkurzona Sabini.
-Yyyy, wiesz co? Jaa chyba muszę iść jeszcze na spacer.. Eee, to pa! - Mówił zdezorientowany i zawstydzony Malka.
I tak cię dorwę, idioto! - Krzyknęła Sabini i położyła się zapłakana na skałce.
Mheetu i Tama, mimo tego, że był już późny wieczór, nadal byli nad rzeką.
- Wiesz co Mheetu? - Powiedziała Tama.
-Tak, Tama? - Zapytał Mheetu.
- Kocham cię, Mheet. Mheet.. Hah, fajna ksywka. Mogę na ciebie tak mówić? - Zaśmiała się Tama.
- No pewnie, Tamuś. - Zaśmiał się Mheetu, i z Tamą zaczęli się lizać. Następnego dnia Mheetu wstał wypoczęty i świeży. Już chciał z zapałem ruszyć na spacer po ziemi, by odwiedzić Tamę, lecz przeszkodziła mu w tym jego matka, Sarafina.
-Witaj Mheetu, dokąd to znowu się wybierasz? Wczoraj nie było cię całych 5 godzin! - Powiedziała Sarafina.
Aaa, wtedy.. No wiesz.. Wczoraj całowałem się z Tamą na granicach lwiej ziemi.. - Rzekł Mheetu, i po tym od razu zatkał sobie buzię łapami.
-Z TAMĄ?!! - Wrzasnęła Sarafina.
- Przecież ona ma już męża! Malkę! - Wrzasnęła Sarafina ponownie.
- No dobra mamo, tego nie wiedziałem, ale kiedy chcieliśmy zwyczajnie iść nad rzekę, napadł na nas ten Malka, a Tama go walnęła i on uciekł! - Tłumaczył się Mheetu.
- No dobra, jak tam se chcesz, ale pamiętaj. Ostrzegałam cię!
- Dobrze mamo.. - Po tych słowach Mheetu ruszył na granice ziemi.
Poprzedniego dnia Tama dała mu numer jaskini w której mieszka, więc Mheetu łatwo do niej trafił. Tama go wpuściła i podała skórki z bawoła. Nagle poiedziała:
-Mheet, muszę ci coś powiedzieć.. - Rzekła Tama.
-Tak? Co tam? - Zapytał Mheetu.
-Bo, ja..
Co Tama chciała powiedzieć Mheetu? Tego dowiecie w następnej części!
Post powitalny
Witam! Nazywam się Marta i mam 15 lat. 8 listopada będę mieć 16. :) Po wakacjach idę do 1 klasy liceum. Uwielbiam Króla Lwa, dlatego postanowiłam prowadzić na jego temat bloga. Będę tu zamieszczać moje teorie i historie o królu lwie. Wymyślam własne lwy, i tworzę je z prostego base. Stworzyłam siebie jako lwa, mam imię Suhani. O to fotka:
Subskrybuj:
Posty (Atom)